Profesor Marek Siemek nie żyje

Legenda polskiej filozofii, charyzmatyczny wykładowca, podziwiany przez kolegów i kochany przez studentów. Czarował uśmiechem i pięknym, głębokim głosem – przede wszystkim jednak mądrością, wiedzą i ujmującym charakterem.

Ta śmierć zamyka chwalebny i piękny rozdział w historii życia filozoficznego w naszym kraju. Choć od kilku lat wyłączony z życia akademickiego z powodu choroby, był z nami. Już go nie ma. Odszedł człowiek wielkiej mądrości, a my musimy filozofować dalej bez niego.

Marek J. Siemek był jednym z najgodniejszych reprezentantów polskiej humanistyki i najwspanialszych jej ambasadorów za granicą, w szczególności w Niemczech, gdzie przez wiele lat publikował i uczył. Jego domem był wszak Uniwersytet Warszawski. Nie przesadzimy, mówiąc, że przez wiele lat był marką i twarzą Instytutu Filozofii UW na Krakowskim Przedmieściu.

Dokonania profesora Siemka docenione zostały nadaniem mu w roku 2006 tytułu doktora honoris causa uniwersytetu w Bonn. Był niezwykle ceniony za swą wiedzę i głębię filozoficznego namysłu zarówno w polskim środowisku filozoficznym, jak i w krainie Kanta, Fichtego oraz Hegla, których filozofię nie tylko pokochał i twórczo przyswoił, lecz także potrafił wykładać w taki sposób, byśmy pojęli, jak ważna jest myśl tych filozofów dla kształtowania w naszej „posttransformacyjnej” rzeczypospolitej, dla należytego zrozumienia, czym jest państwo, czym jest sfera publiczna i czym powinna być polityka. Choć nie był liberałem w klasycznym tego słowa znaczeniu, uczył nas, za Heglem, że dzieje są postępem wolności. Nauka ta zapadła w pamięć jego licznych i oddanych studentów, z lewicy i prawicy. W stosunku do najnowszych prądów w filozofii był sceptyczny. Zapadły w pamięć słuchaczy słowa Siemka skierowane do profesora Jürgena Habermasa podczas konferencji z okazji 50-lecia powstania Polskiej Akademii Nauk, zorganizowanej w roku 1996 w Warszawie, w których to, sprzeciwiając się modnym atakom na „zachodni racjonalizm”, opowiadał się za koniecznością nadrobienia zaległości w naszym myśleniu o państwie i sferze publicznej, za koniecznością sięgnięcia w naszej filozoficznej, społecznej i politycznej edukacji właśnie do Kanta i Hegla, a nie jedynie ich oponentów i krytyków.

Marek J. Siemek, który urodził się w Krakowie w roku 1942, był jednym z najwybitniejszych w swym pokoleniu kontynuatorów tradycji polskich filozofów o orientacji lewicowej, takich jak Tadeusz Kroński i Bronisław Baczko (którego Marek Siemek miał za swego najważniejszego nauczyciela) tudzież Leszek Kołakowski, nie tylko zaliczający się w pewnym ważnym okresie swej twórczości do tej orientacji, lecz także bodaj będący jej intelektualnym filarem. Pisząc o Marku Siemku, nie można nie eksponować tego, że był on człowiekiem ukształtowanym przez wartości przyświecające lewicowej inteligencji polskiej i tymi wartościami na wskroś przepojony. Pozostawał im też wierny do końca, poniekąd na sposób – jak się z zewnątrz zdawać mogło – naiwny i przekorny: wbrew dominującym tendencjom zachował przynależność do PZPR aż do jej rozwiązania. Osobom odwiedzającym profesora Marka Siemka w okresie jego bolesnej rehabilitacji mogły wryć się w pamięć wzruszenia towarzyszące wsłuchiwaniu się przezeń w odczytywane mu przez jego nieodłączną opiekunkę i żonę, Wirginię, wiersze m.in. Władysława Broniewskiego, które Marek znał bardzo dobrze z dzieciństwa, z kontaktu z poetą w swoim rodzinnym domu.

W tych trudnych i wzruszających chwilach objawiała się też cała osobowość, ta sama, jaką znali wszyscy, którzy mieli w ogóle jakąkolwiek styczność z profesorem Siemkiem, osobowość przebijająca spoza „profesora” i „eksperta od Fichtego i Hegla” (czy w ogóle od filozofii niemieckiego idealizmu) – osobowość człowieka, który patrząc „z Heglowskiej perspektywy”, to znaczy z perspektywy „historii powszechnej”, nie przestaje osobiście, współczująco przeżywać bolesnych dziejów kraju i Europy, a jednocześnie stawia wobec siebie i innych wymagania najprostsze i najtrudniejsze – wymagania „elementarnej przyzwoitości”. Jego „elementarna przyzwoitość” była wszak głęboką etycznością. To ona łączyła Marka Siemka – mimo dzielących ich filozoficznych i światopoglądowych różnic – z pozostałymi najwybitniejszymi reprezentantami polskiej filozofii i humanistyki, do których zaliczyć należy profesor Barbarę Skargę czy ks. profesora Józefa Tischnera. Wszyscy oni niedawno odeszli. Jak trudno będzie zapełnić tę pustkę.

Jan Hartman, profesor filozofii UJ,
Andrzej M. Kaniowski, profesor filozofii UŁ

(źródło: Gazeta Wyborcza)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *